Tuesday, November 29, 2022

FKB odsłona XCIX czyli Jeśli nie ludziki, to co?

W zasadzie metoda kopiego pasta z Black Grom Studio:


Figurkowy Karnawał Blogowy to projekt zrzeszający polskich blogerów zajmujących się figurkowym hobby.
Inicjatywa rozpoczęta przez Inkuba, link do jego bloga: Mini Wojna.
Poprzednie edycje FKB zestawia Quidam Corvus w tym miejscu.

Moje pierwsze podejście do festiwalu, więc pewnie nikt nie przeczyta, ale trudno.
Co by było gdybyście nigdy nie trafili na ludzikowe hobby?

Co bym robił?
Cytując klasyka, grał w gry.
Na kompie, na konsoli, na telefonie. Grałbym ciągle, aż wypadłyby mi oczy. I pewnie dalej w te same klasyki jak Baldury czy pierwsze Fallouty. Albo nowsze perły jak Arcanum czy Torment.
Czy dalej Mass Effect i Elders Scrolls.
I to pewnie też wprowadziłby mnie w erpegi, a erpegi w figurki.
Albo poszedłbym inną drogą. Oglądałbym więcej filmów i seriali. Szeregowiec Ryan, Pacyfik, Kompania Braci. Furia, Greyhound, Paragraf 22. Lawrence z Arabii, Na zachodzie bez zmian, Passendale. Zacząłbym sklejać modele, czy kupował paczki żołnierzyków. A potem miał ich więcej i więcej. Aż po całe armie. I tylko zmiana skali dzieliłby mnie od hobby.
Albo czytał. Czytał Wiedźmina, Sheakspeara, Sienkiewicza czy Tolkiena. W wyobraźni widziałbym wilekie armie. Potwory, smoki, herosów. Zdrady, bratobójstwa, epickie czyny. Podróże przez piękne światy. I ich miniatury na półkach. A w miniaturach figurki.
Albo Lucas, Boorman, Kurosawa, Scott. Wizjonerzy, którzy wyprzedzili swoje epoki. Przekroczyli kanwy kinematografii i zrobili coś zupełnie nowego. Zawładnęli wyobraźnią i wskazali kierunki na lata. I chciałbym mieć w domu jakiś ich mały pierwiastek. Najlepiej w skali.
Batman? Walking Dead? Spartacus? Cthulhu? Czy nimi bym się zajmował. Czy nie wskazaliby drogi do tego miejsca?
Co bym robił gdyby nie nasze hobby? Może coś z powyższych, a może już to wszystko robiłem i dlatego jestem tutaj. A może nic.
Dobra koniec transcendentalnych wywodów.
Akapity przeplatane są moimi starymi modelami, za każdym jest jakaś historia. 
Więc kolejno:

1. Mroczny elf, lata '80, Games Workshop. Kupiony w Szczytnie w randomowym sklepie, niedaleko zamku. Trochę na hypie zwiazanym z graniem w planszowke Magię i Miecz. Zakupy były razem z bratem, on kupił chaos warriora i czasopismo Magię i Miecz z dodatkowymi kartami przygód i bohaterami do planszowej Magii i Miecza. I w tym sklepie mieli też figurki.  Pierwsza figurka którą kupiłem. I gdzieś zapodziałem, dlatego zdjęcie poglądowe. Prawdopodobnie wiem kto ją ma, chyba że się jej pozbył. Tu się wszystko zaczęło, mimo że wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem.

2. Specjalista Komandosów Wilków z ciężką bronią CKM Charger. Rocznik 1998, Heartbreaker, Warzone, edycja pierwsza. Pierwsza pomalowana i druga wlasna. Bo akurat w Katowicach w sklepie "Ono" na rogu Kościuszki i Placu Miarki w ostatnim pokoju sprowadzono ołowiane żołnierzyki. I były czymś innym niż klasyczne zabawki, a mały ja chciał mieć. Malowany humbrolami, ale już zmyty, chociaż resztki kolorów jeszcze są.

3. Bohater Wilków że strzelbą. '99, Heartbreaker. Trzeci zakupiony model w moim życiu. Już wiedziałem że Imperial jest najlepszą megakorporacją. I wtedy poznałem dystopijną przyszłość czytając podręcznik do Warzone. Pomalowany, plot twist, na bohatera scoutów Space Wolf do WH40K. Bo wilki z Imperialu były lepszymi Wolf scoutami niż modele GW.

4. Mich Hunter. 2000 heartbreaker, bohater Capitolu do Warzone. Pierwszy model który kupiłem, bo był fajny, a nie potrzebny. Ma na sobie jeszcze moje oryginalne malowanie, co oznacza że powłoka lakiernicza ma przynajmniej 20 lat.

5. Heinrich Kemler, Games Workshop, piąta edycja Warhammer. Pierwszy model do WFB który miałem. Malowanie by mój bracki.

6. Kapitan Reiklandu, Mordheim 2000 rok, Games Workshop. To tu poznałem mroczną stronę Imperium i zakochałem się w tym setingu forever. Dlatego, mimo że długo nie grałem w warhammera, zniszczenie Starego Świata odebrałem jak atak na ojczyznę. W kolorach Middenheim, ale do tego dojdziemy.

7. Plastikowy barbarzyńca z setu do WFRPG od GW. Upalne lato, litry gorzały i całodzienne sesję właśnie w Warhammer Fantasy Role Playing Game. Wewnętrzny Wróg Wibe.

8. Questing Knight z Bretoni od GW, na Reaper'owym (?) hipogryfie. Robią za Elektor Counta na Gryfie do 6 edycji Warhammer fantasy battle. Moje pierwsze przygody z turniejami ogólnopolskimi klasy master. I ostatnie przygody z jakimikolwiek turniejami. Powergamerzy obrzydzili mi nawet towarzyskie granie i całe hobby na 15 lat.

Kurła, łza się w oku kręci. 

Z fartem!

3 comments:

  1. Się obudziłeś z partycypacją w festiwalu na "dzień" przed setką :⁠-⁠) Fajne historie, dobrze się czytało.

    ReplyDelete
  2. A dziękuję. Się obudziłem, jak znalazłem że jest takie coś :)

    ReplyDelete

MESBG Angmar - Czarni Numenoryjczycy czy źli ludzie północy

Elo! Wjeżdża pierwszy oddział do mojej klimatycznej armii z północnych krańców Śródziemia. I tak się zastanawiam czy będą Numenoryjczycy z A...