Tuesday, November 28, 2023

One Page Rules: Regiments - raport bitewny

Elo!
Taki radosny krótki battle report.

Granie po robocie i w robocie. Bo inne miejscówki na mieście, albo nieczynne, albo daleko, albo bez terenów, albo nie ma gdzie zaparkować.
Więc zabrałem z chaty matę, tereny, ludziki i wio do konferencyjnego. 

A więc tak, One Page Rules: Regiments na 1500 punktów na stronę.
Moje Imperium kontra Jaszczury.
Fluff wymyslony na potrzeby raportu.
Po ustawieniu terenów i armii wyszło że wielka żaba chciała zdobyć przyczółek na wybrzeżu, w okolicy ludzkich osad.
na prawej flance, w okolicy farmy ulokował się oddział strzelców wspierany przez działo. Świeżo zaoranych pól pilnowali rajtarzy.
W centrum elitarni miecznicy z kapelanem, tuż za nimi ciężka kawaleria ze sztandarowym armii. Tuż za lasem kusznicy i blok piechoty.
Na lewej flance pilnując zapasów w ruinach, pikinierzy i halabardnicy, a nad nimi czuwał generał armii na swoim wiernym pegazie.

Na przeciw czekało na nich stado wygłodniałych zimnokrwistych bestii. W centrum ogromny oddział wojowników, który prowadzony przez wielką żabę stanowił centrum sił inwazyjnych. Tuż obok, górujący nad polem bitwy gigantyczny spinosaur. Potem w lustrzanym odbiciu na obu stronach oddziały straży świątyni oraz kawaleria jaszczurów na jaszczurach. Frontem puścili zwiadowców, kameleony.
Pierwsza tura to marsze piechoty oraz pojedynki strzeleckie. Kilka celnych strzałów z kusz i armaty odesłało kilku zimnokrwistych do ich starożytnych bogów. W odpowiedzieć strzały z dmuchawek kameleonów i smarki spinosaura zmasakrowały kilku dzielnych obrońców krain ludzi.
Prawa flanka przygotowała się na atak raptorów, ale trudny teren pół dawał odrobinę luksusu w postaci czasu na celowanie. Lewa strona pochyliła piki i przygotowała się na szarżę łuskowatej jazdy.
Centrum, jakby pozbawione dowodzenia, poruszało się niemrawo i bez celu.
W kolejnej turze dzielne oddziały piechoty zwarły się w morderczej walce z kilkurotnie mocarniejszym przeciwnikiem. Na szczęście oddział jaszczurów pilnujący żaby nie wszedł w walkę wręcz, ale jego czary dziesiątkowały przeciwników. Giga jaszczur powstrzymał i prawie całkowicie zjadł oddział mieczników, ale nie dokończył dzieła. W odpowiedzi, jakby na ratunek swoim żołnierzom nadleciał generał zadając kilka celnych uderzeń i raniąc potwora.
Ciężka kawaleria nic się nie popisała, dalej spacerując na tyłach, a ciężka piechota z kapłanem spacerowała w błocie, do walki, pod ciągłym ostrzałem z dmuchawek.
Kolejna faza przyniosła rozstrzygnięcia na lewej flance. Włócznicy odepchnęli jazdę gadów, a rannych dobiła ciężka konnica która wreszcie weszła do walki. Halabardnicy pobili straż świątyni a general pobił kilka kameleonów. Niestety największy potwór zakończył ucztowanie na miecznikach zjadając wszystko, po czym wygrzebując ostatnie kąski mięsa z hełmów oblizał się że smakiem. Tak samo skończyli elitarni miecznicy, zmiekczeni ostrzałem i czarami, ulegli pod naporem uderzeń ciężkich obsydianowych mieczy. Strzelcy pilnujący zabudowań dalej w strachu strzelali bardziej na pokaz niż do celu, a jaszczurki brodziły w świeżym polu. Niecelne ostrzały z armaty nie pomogły. Odpowiedz kameleonów zmiotła rajtarów z planszy.
W finale krwawych zmagań udało się ujarzmić wielką bestie, padła pod naporem piechoty. Ale nagromadzenie sojuszniczych wojsk uniemożliwił swobodne manewrowanie, pozbawiając ludzi wygranej. Ostatnia szarża jazdy w pradawnego czarodzieja nie przyniosła rozstrzygnięcia. Jaszczuroludzie utrzymali centrum prawie bez strat.Prawa flanka przerodziła się w pojedynki manewrowe strzelców. Ale bez pełnej dominacji żadnej ze stron.

Koniec czwartej rundy wykazał remis. Każdy po jednym punkcie w swoim posiadaniu.
Imperium utrzymało swoje terytorium, ale nie zepchnęło zimnokrwistej floty inwazyjnej z powrotem do morza. 

Podsumowując, bardzo przyjemny gameplay. Łącznie trzy godziny na rozstawienie i grę. Instrukcja mówi o 5 do 10 terenów. Wystawiliśmy po 3 na głowę i było na styk. Ale wystawić więcej w regimentach to by nie szło już ludków obracać. Co prawda błąd strategiczny, bo mata miała tylko 36 a nie 48 cali. Więc było jeszcze ciaśniej, ale za to szybciej.

Popełniliśmy sporo błędów taktycznych  (w zasadach pewnie też :) ). Np moja ciężka kawaleria z wielki jebnieciem, nie zrobiła nic, bo tylko dreptała na lepsze pozycje. Pistolierzy wzięli i umarli bez celu. A great swordzi przyjęli na klatę wszystko co tylko mogli, padając z honorem.

Kawaleria mojego adwersarza ugrzęzła w polu (dosłownie) a druga odbiła się od ściany włóczni. Jak słusznie wskazał, powinien całą wystawić po jednej stronie, wtedy mógłby zwinąć stół. Rozdrobnienie przyczyną niepowodzeń.

Na koniec, bogowie kości byli po mojej stronie przez trzy tury, więc nawet serie jedynek z czwartej nic nie wniosły.

Będę pewnie jeszcze w to grał, bo fajne toto i sympatyczne takie.,

No comments:

Post a Comment